2017-02-26

Prolog

Siadając na kanapie, wyjrzałam przez okno. Światło latarni, które padało na opustoszałą ulicę w jakiś sposób mnie uspokajało. Wsłuchując się w wiatr, który wydawał się przybierać na sile, wytężyłam wzrok. Co to? - pomyślałam i przysuwając się bliżej szyby, zmrużyłam oczy. Widząc dwójkę szamocących się osób, zabrałam z szuflady gaz pieprzowy i zbiegłam szybko na dół. Wybiegłam przez drzwi wyjściowe i zacisnęłam dłoń na mojej broni. Słysząc za sobą jedynie głuchy trzask, czym prędzej skierowałam się w stronę bójki.
- Ej, co jest! - krzyknęłam na dwójkę, będąc coraz bliżej. Podbiegłam do nieznajomych i odpychając jednego do tyłu, spojrzałam na napastnika, który zerwał się do ucieczki. Trzymając drugiego mocniej niż myślałam, odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nic Ci nie jest? - zapytałam, widząc, że z jego dolnej wargi i łuku brwiowego cieknie krew.
- Nie. - powiedział chłopak, spoglądając na mnie i przecierając brudną dłonią rozcięcie.
- Dostaniesz zakażenia. - odruchowo puściłam gaz i złapałam go za nadgarstek. Chłopak zmarszczył czoło i oddalił dłoń od swojej twarzy. Czując się nieswojo, puściłam jego nadgarstek i kurtkę, po czym chwyciłam z powrotem moją broń z ziemi.
- Jasna cholera. - przeklął cicho chłopak, sprawdzając wszystkie kieszenie. - Przepraszam cię, ale miałabyś może telefon? - skierował pytanie do mnie. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Chciałbyś zadzwonić? - spytałam.
- Tak. - przytaknął.
- Chodź ze mną. - powiedziałam i skierowałam się do domu, po chwili będąc przed drzwiami. - Wejdź, a ja przyniosę komórkę.
- Zostanę tutaj. - powiedział, siadając na schodach i przecierając napuchnięte usta. Zabierając komórkę ze salonu i apteczkę z kuchni, wybiegłam na korytarz.
- Opatrzę Ci te rozcięcia. - krzyknęłam, spoglądając na schody. Szybko orientując się, że chłopaka już nie ma. Apteczka wypadła mi z rąk, a ja wybiegłam na zewnątrz. Wyjrzałam na ulicę, która nadal świeciła pustkami i machnęłam nieznacznie ramionami. Wchodząc po schodkach do domu, schyliłam się i podniosłam z ziemi cienki, srebrny pierścionek z wypustkami. Spoglądając za siebie, schowałam go do kieszeni i nie zaprzątając sobie tym głowy, czym prędzej udałam się spać.