2017-03-16

1.6

[dwa tygodnie później]

*Namjoon*
Siedziałem na sali, czekając na Taehyunga, który od kilku dni, zasypiał przy najbliższej okazji i spóźniał się na każdy trening. Kiedy w końcu wszedł do sali, rzucił butelkę w kąt i stanął obok mnie.
- Możemy zaczynać? - zapytał. Wpatrując się w lustrzane odbicie chłopaka, zauważyłem, że po raz kolejny ma worki pod oczami.
- Tak. - przytaknąłem i włączyłem muzykę, koncentrując się na próbie. Po dwóch godzinach, zrobiliśmy rozciąganie i nasz trening dobiegł końca. Chłopak bez słowa napił się wody i chciał opuścić salę. - Zaczekaj. - zatrzymałem go, łapiąc za przedramię i jednocześnie zmuszając do spojrzenia mi w oczy.
- Stało się coś hyung? - zapytał.
- Co się z Tobą dzieje Taehyung? - puściłem jego rękę. - Jesteś nieobecny od kilku dni, spóźniasz się na próby i treningi, chodzisz zmęczony.
- Wszystko jest ok. - skłamał.
- Hoseok widział jak wyszedłeś późno w nocy z dormy i wróciłeś dopiero nad ranem.
- Dlaczego nie zajmie się sobą? - zapytał najwyraźniej poddenerwowany.
- Martwi się o Ciebie. Z resztą nie tylko on. - przyznałem. - Jeśli dzieje się coś niedobrego, powiedz mi o tym teraz.
- Niech hyung zajmie się sobą. - syknął, odkręcając się i wychodząc z sali. Opuściłem ręce wzdłuż ciała i ściskając w jednej z dłoni butelkę, zabrałem bluzę z krzesła i poszedłem za chłopakiem. Nim zdążyłem po raz kolejny go zatrzymać, Taehyung zamknął się w pokoju, trzaskając mi drzwiami przed nosem. Nie chcąc jeszcze bardziej denerwować chłopaka, wróciłem do swojego pokoju i zabierając ze sobą czyste ubrania, poszedłem pod prysznic.

*Soohe*
Usiadłam za biurkiem i wyjmując swój nowy telefon, wystukałam SMSa do Meyrem. Ciesząc się z
jego odpowiedzi, oparłam głowę na dłoniach i spojrzałam przez okno. Dzień rzeczywiście wydawał się być piękny, tak jak mówił chłopak. Wzięłam pomelo z pojemnika na owoce i obierając skórę, zjadłam trochę z wnętrza.
Do kuchni wszedł uśmiechnięty tata, witając mnie pocałunkiem w czoło. Najwyraźniej nie tylko mi towarzyszył dziś dobry humor. Gdy tylko usiadł naprzeciwko mnie z kawą, zmarszczył czoło ze zdziwienia.
- Masz nowy telefon?
- Tamten gdzieś zgubiłam. - skłamałam.
- A zdążyłaś zablokować kartę? - spytał, upijając łyk kawy.
- Zupełnie o tym zapomniałam. - przyznałam, próbując udawać przejętą. - Zadzwonię do nich jak najszybciej.
- Nie przejmuj się tym tak, zrobię to za Ciebie. - odrzekł.
- Dziękuję. - przyznałam z ulgą. - Idę dziś z Meyrem na kolację wieczorem.
- Randka? - spytał z uśmiechem. - Meyrem to bardzo odpowiedzialny, ambitny człowiek.
- Wiem tato. - przyznałam mu rację. - Jednak to nie randka.
- Dobrze córciu, chcę twojego szczęścia, pamiętaj. - wypił kawę do końca i wstał od blatu. - Bawcie się dobrze.

*Taehyung*
Siedziałem w fotelu i ściskając telefon Soohe, przeglądałem zdjęcia dziewczyny. Minęły tylko dwa tygodnie, a ja z każdym, zakończonym dniem, tęskniłem za nią coraz bardziej. Przewijając kolejno galerię dziewczyny, natrafiłem na wspólne zdjęcie. Zaciskając wargi, przysunąłem telefon bliżej twarzy. Jimin, Nayeon, Ja i Soohe. Wyglądaliśmy na szczęśliwych. - pomyślałem. Dlaczego wszystko skończyło się szybciej niż zaczęło? Mając żal do siebie, zablokowałem telefon i położyłam go sobie na kolanach. Miałem nadzieję, że w końcu zobaczę Soohe i jej uśmiech, Tak bardzo za nią tęskniłem.

*Jiyoung*
Usiadłem za biurkiem i biorąc w dłoń telefon, spojrzałem na godzinę. Myśląc o tym co powiedziała mi Soohe, skrzywiłem się. Wiem, że kłamiesz córciu. - pomyślałem i wybrałem numer starego telefonu Soohe. Po kilku sygnałach, po drugiej stronie odezwał się młody mężczyzna.
- Słucham? - zapytał niepewnie.
- Witam, jestem Um Jiyoung. Jestem ojcem Soohe. - przedstawiłem się bez pośpiechu,
- Kim Taehyung. - odpowiedział chłopak.
- Posłuchaj mnie Taehyung, nie wiem kim jesteś i dlaczego masz telefon mojej córki, ale liczę, że ty wyjaśnisz mi, co takiego stało się w Seulu. - odparłem spokojnie.
- Soohe zapomniała go zabrać ode mnie, kiedy wyjeżdżała.
- Wiem, że obydwoje kłamiecie. - zarzuciłem mu ze spokojem. - Co na prawdę się wydarzyło?
- Myślę, że powinien pan porozmawiać z Soohe na ten temat. - westchnął. - Ze mną nie utrzymuje kontaktu. Martwiłem się o nią, ale teraz wiem, że jest u pana bezpieczna.
- Zawsze była tu bezpieczna. - przyznałem. - Niekoniecznie jest szczęśliwa chłopcze.
- Chciałbym ją zobaczyć. - powiedział.

*Taehyung*
- Jesteście parą? - zapytał. - Soohe nie wspominała, że poznała kogoś w Korei.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - odpowiedziałem z bólem serca.
- Dobrze Taehyung, mam do Ciebie prośbę. Pomożesz mi?
- Tak. - przytaknąłem, wysłuchując kolejno tego, co chciał przekazać mi tata Soohe,
- Mam nadzieję, że mogę na Ciebie liczyć Taehyung.
- Oczywiście proszę pana.
- Dziękuję. - powiedział z troską. - Do widzenia.
- Do widzenia.
Rozłączyłem się i odłożyłem komórkę na blat biurka. Poprawiając włosy, założyłem kaptur na głowę i wyszedłem z domu.

*Soohe*
Zabierając aparat ze sobą, wyszłam na zewnątrz i pstrykając kilka zdjęć losowych budynków, i krajobrazów, usiałam w końcu na ławce przed rozciągającym się w oddali parkiem.
Oddychając spokojnie, wyciągnęłam nogi przed siebie i z uśmiechem wciągnęłam do płuc świeże powietrze. Słysząc dzwonek telefonu, wyjęłam go, odebrałam i przystawiłam do ucha.
- Wszystko załatwiłem córciu, nie musisz się już niczym przejmować. - przyznał z ulgą tata.
- Dziękuję Ci. - odpowiedziałam - Jesteś w pracy?
- Tak. - przytaknął. - Gdzie wybieracie się z Meyrem na tą kolację?
- Jeszcze nie wiem, a dlaczego pytasz? - zdziwiłam się.
- Pomyślałem, że zabiorę Shinhye na kilka dni do Paryża. - przyznał.
- Czy latanie w czasie ciąży, nie będzie dla niej niebezpieczne? - spytałam z troską.
- Z tego co mi wiadomo, konsultowała się z lekarzem i nie mamy żadnych przeciwwskazań. - odpowiedział.
- Dobrze, cieszę się. - przytaknęłam. - Pomimo tego nadal nie rozumiem co do waszego wyjazdu ma moja kolacja z Meyrem.
- Zostawię wam wolny dom. - powiedział bez wahania.
- Tato, przecież cię o to nie prosiłam. - pokręciłam głową.
- Wiem o tym. - przyznał. - Spędzicie więcej czasu razem, może gdzieś pojedziecie.
- Nie próbuj nas swatać. - powiedziałam poddenerwowana. - Jesteśmy dorośli, prawda?
- Wiem o tym córcia. Dlatego zostawiam dom pod twoją opieką.
- Dobrze, tylko proszę, nie rób tego więcej, bo stawiasz mnie w nieco niekomfortowej sytuacji.
- Zapamiętam. - zaśmiał się. - Wróć więc proszę do domu, żeby Shinhye nie zaczęła się martwić.
- Dobrze tato. - odpowiedziałam. - Udanego weekendu.
- Wzajemnie. - rozłączył się, a ja kręcąc głową z niedowierzaniem, wstałam z ławki i wróciłam do domu.
Zastając Shinhye, targającą walizkę na korytarzu, podbiegłam do niej i pomogłam wstawić ją do auta na zewnątrz.
- Dziękuję Ci dziecko. - powiedziała z uśmiechem. - Wyjeżdżamy z tatą na kilka dni.
- Mam nadzieję, że nic się wam nie stanie i będziecie dbali o siebie nawzajem. - uśmiechnęłam się do niej.
- Też mam taką nadzieję. - przytaknęła. - Wszystko masz na blacie w kuchni. - przytrzymała się mojego ramienia. - Bawcie się dobrze i dzwońcie jeśli coś się stanie.
- Dobrze. - przyznałam. - Miłej podróży.
- Dziękuję. - odpowiedziała Shinhye z uśmiechem i wsiadła do samochodu, który prawdopodobnie miał zawieść ją na lotnisko.