2017-03-15

1.5

[w poprzednim rozdziale]
- Nie chcę cię okłamywać. - przyznała, szukając otwieracza w jednej z trzech szuflad. Znajdując go w końcu, otworzyła butelkę i upiła trochę zawartości.
- Więc nie kłam. - powiedziałem wprost.
- To nie jest takie proste. - przyznała.
- Jest jeszcze prostsze niż Ci się wydaje. - oddała mi butelkę, więc upiłem łyk i zatrzymałem butelkę w dłoni. - Nigdy cię nie oceniałem i nie mam zamiaru tego robić. Musiałabyś się postarać, żebym nigdy nie udzielił Ci pomocy, więc mów, co takiego się stało.
Soohe westchnęła i odginając niechętnie część dekoltu, odkryła przede mną swoją tajemnicę.
* * *
Przysunąłem się bliżej i przyglądając się ranie na jej prawej piersi, przyłożyłem butelkę do ust i przechyliłem ją, biorąc kilka łyków. Dziewczyna zakryła się z powrotem i wpatrzyła we mnie mętnym wzrokiem.
- Kto Ci to zrobił? - spytałem, próbując powstrzymać żal i złość, które wzbierały we mnie niczym wzburzone morze. Ostatnim razem takie emocje towarzyszyły mi w dniu wyjazdu Soohe.
- To długa historia. - przyznała, pocierając ręce. Zawsze tak robiła, gdy czuła się niepewnie i nerwowo.
- Mamy czas. - podałem jej butelkę, a sam złapałem jej wolną dłoń, próbując wesprzeć dziewczynę.
- Zaczęło się od rozdzielenia bójki w wieczór przed pierwszym dniem szkoły. Poznałam wtedy Namjoona i tego szaleńca, który zrobił mi to, co z reszta już widziałeś. - upiła łyk z butelki, odstawiając ją na etażerkę. - Pierwszego dnia w szkole poznałam Jeongguka, zaprzyjaźniliśmy się i już drugiego dnia okazało się, że Namjoon i kilku innych chłopaków mieszkają razem z nim. Następnego dnia poznałam moją sąsiadkę, Nayeon. Wiesz czego się wtedy dowiedziałam? - spytała, nie czekając na moją odpowiedź. - Ktoś całą noc kręcił się przed moim domem, próbował się nawet włamać. Chciałam to zlekceważyć, ale strach, który poczułam, podpowiedział mi, że mam jak najszybciej opowiedzieć o tym osobie, której zaufałam. Szłam do domu Jeongguka i wtedy po raz pierwszy mnie zaatakował. - zatrzymała się, ściskając mocno moją dłoń.
- Jeśli nie czujesz się...
- Nie. - przerwała, nie dając mi dokończyć. - Przyparł mnie do drzewa. Nie pamiętam co dokładnie mówił, ale groził mi śmiercią. Wtedy jeszcze nie myślałam, że kolejne spotkanie z tym chłopakiem, sprawi, że prawie mu się to uda. Byłam sama w domu, położyłam się spać i wtedy mnie zaskoczył. Nie wiem kiedy zdążył skrępować mi ręce i nogi, ale obudził mnie jego ciężar. - przełknęła głośno. - Zabawił się ze mną i chłopakiem, który chciał sprawić mi niespodziankę. Kiedy przeniósł mnie do łazienki, wsadził we wannę i rozkręcił wodę, "naznaczył" mnie i wyszedł.
- Soohe, nie opowiadaj dalej. - zatrzymałem ją.
- Muszę to z siebie zrzucić. - zaczęła się trząść. - Czułam, że wtedy umrę. Pomodliłam się. Pamiętasz modlitwę, którą powtarzaliśmy przed snem? - w jej oczach szkliły się łzy. - Wtedy woda sięgnęła ponad mój nos. Próbowałam się uspokoić, zwolnić tętno, ale w pewnym momencie poczułam jak moje nogi wiotczeją i poddałam się losowi. - wytarłem łzę, która spływała po jej policzku. - Kiedy odzyskałam przytomność, zobaczyłam Seokjina, który zaczął przyciskać mnie do siebie. Usłyszałam bicie jego serca i zrozumiałam, że jednak ktoś zdążył mnie uratować. - uśmiechnęła się przez łzy, kierując wzrok na mnie. - Pamiętam jak zobaczyłam Taehyunga, który płakał. - zaczęła bawić się czarnym rzemykiem na nadgarstku. - Był taki smutny. - zaszlochała.
- Zakochałaś się Soohe. - przyznałem, widząc jak dziewczyna reaguje na wspomnianego przez nią chłopaka, Taehyunga.
- To nie tak Meyrem. - zaprzeczyła. - Czułam się winna tego, że naraziłam go... - zawahała się - ...ich na niebezpieczeństwo i smutek. Między innymi dlatego wyjechałam.
- Dobrze postąpiłaś. - powiedziałem. - Odpoczniecie, przemyślicie wszystko jeszcze raz. Minie trochę czasu nim zdobędziecie się na rozmowę, ale wszystko wróci do normy.
- Ja tam nie wrócę. - przyznała dziewczyna.
- A co z twoimi przyjaciółmi? - spytałem zaskoczony. - Soohe, jest coś jeszcze o czym chcesz mi powiedzieć?
- Nie, po prostu nie spojrzę im więcej w oczy, po tym co się stało. - pokiwała przecząco głową. - Jeśli wrócę, niebezpieczeństwo, które im przy mnie grozi, wróci razem ze mną.
- Nie możesz tak mówić, zabraniam Ci. - dotknąłem jej policzka. - Wszystko się ułoży, ale wszyscy potrzebujecie czasu.

*Soohe*
Meyrem uśmiechnął się, próbując rozładować atmosferę i wyciągnął do mnie ramiona. Przysunęłam się do niego, wtuliłam w jego koszulę i powoli uspokajałam.
- Będzie dobrze. - powtórzył.
- Musi być, prawda? - spytałam, nie oczekując odpowiedzi. Odsunęłam się od niego na pewną odległość i spojrzałam mu w oczy.
- Nie smuć się więcej słońce. - uśmiechnął się, łapiąc mnie za ramiona. - Dokończmy wino i zabieram cię na wycieczkę.
- Mam nadzieję, że nie samochodem. - przyznałam z troską.
- Przejdziemy się. - kolejny raz się uśmiechnął.
- Więc chodźmy. - złapałam jego dłoń i wciągając na ramiona różową bluzę na suwak, zapięłam ją i stanęłam przy drzwiach.
- Więc chodźmy. - uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Po godzinie dotarliśmy w miejsce, które odwiedzałam w dzieciństwie z chłopakiem. Usiedliśmy na ławce i wspominając stare czasy, trzymaliśmy się za ręce.
- Brakowało mi tego. - westchnęłam.
- Tego? - zdziwił się.
- Tego. - pokiwałam twierdząco głową. - Bo wiesz Meyrem, na ogół jesteś poważny. - przyznałam z uśmiechem.
- Ja zawsze jestem wyluzowany Soohe. - przerwał mi, rozsiadając się na ławce i patrząc na mnie z uśmiechem, puścił mi oczko.
- Nie dałeś mi dokończyć. - powiedziałam. - Jesteś najlepszy. Zawsze mnie pocieszasz, jesteś obok. Kiedy musisz być poważny, jesteś taki, ale kiedy przychodzi czas, w którym możesz się rozluźnić, potrafisz zrobić to bardzo szybko.
- Pleciesz bez sensu. - zaśmiał się. Skrzywiłam się i po chwili zawtórowałam chłopakowi.
- Masz rację. Chciałam Ci tylko podziękować za to wszystko co dziś dla mnie zrobiłeś.
- Nie masz za co. - odpowiedział, poprawiając się. - Zawsze lubiłem spędzać z tobą mnóstwo czasu.
- Z wzajemnością. - przyznałam uśmiechając się i opierając głowę na jego ramieniu, wpatrzyłam się w nocne niebo. - Jesteś wspaniały.